Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak mogłam i czego mogłam, czytałam, myślałam... Nie mając z kim rozmawiać tak, jak z tobą tylko rozmawiałam, noce całe leżałam nieraz, nie śpiąc i patrząc w ciemności, na tle których zjawiały mi się dziwne obrazy.... ale nie takie, nie takie, o jakich tylko co mówiłeś... Widywałam walki jakieś krwawe, potężne, wiedzione przez rycerzy, którzy mieli sztandary z wypisanemi na nich wielkiemi słowy; widywałam jakieś tłumy blade i znędzniałe, wyciągające ręce ku niebu, na którém powoli, powoli rozpalało się ogromne słońce, z wyrazem: sprawiedliwość, na łonie; widywałam stos jakiś gorejący, jakby ten, na którym umierali: Joanna d’Arc, Giordano Bruno i inni, i siebie na stos ten wstępującą, a taką szczęśliwą, jaką nie czułam się nigdy, nigdy... Julku, ja nie chcę, ja nie mogę kucharką być, ani próżniaczką... łatać łachmanów ubóztwa, ani zjadać chleba bogactwa niezapracowanego i niedzielonego z tymi, którzy biedni... głodni!... Za mąż iść? nie myślałam nigdy o tém, i nigdy téż, nigdy nie będę wykręcać się przed lustrem, jak te głupie dziewczyny, koleżanki moje, którym to tylko w głowie i na sercu... Ani ja młodych ludzi kokietować, jak one, nie umiem... Patrzę na nich, ot, tak samo zupełnie, jak na te żółte ściany, bo są oni tak samo szpetni i tak samo nudni... Ja chcę uczyć się, wiedzieć, żyć.... nie tak, jak wszyscy żyją, ale wyżéj jakoś, wyżéj, goręcéj i — umrzeć choćby młoda, choćby męczeńską śmiercią, ale za kogoś drogiego... za coś wielkiego!...
Dalej mówić nie mogła, bo zabrakło jéj oddechu. Zdyszana i cała drżąca wznosiła w górę oczy rozgorzałe i topiące się w łzach. Julek patrzał na nią długo ze zdziwieniem i zachwyceniem zarazem.