Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciasnego mieszkania, znudzeni żółtemi jego ścianami, podobni do dwóch ptaków o nastrzępionych piórach, które przez szczeliny klatki swéj wyglądają na świat, dojrzéć go nie mogąc, i Bóg wié, jakie dziwy o nim sobie roją. Teraz, jakże zmienionymi byli oboje! On kipiał cały życiem, energią i zuchwałą śmiałością. Chwilami chmurny i ponury, wydawał się przecież uosobieniem młodzieńczéj nadziei i nieograniczonéj ufności w obietnice świata i siły. Ona, szczupła i drobna, w kształtach swych i ruchach miała słabowity wdzięk kwiatów, urodzonych pod chmurném niebem i już w chwili rozkwitu przywiędłych. Bladość, okrywająca drobne jéj rysy, zabarwioną była żółtym odcieniem, przy którym ostro odbijały lnianopłowe włosy, jednym grubym splotem owijające małą jéj głowę. Wśród bladości téj i pod tym jasnym warkoczem, ciemne jéj oczy płonęły przytłumionym blaskiem; uśmiechała się rzadko, a w zarysie bladawych warg jéj tkwił rozmarzony, nieledwie extatyczny wyraz. W ogóle znać w niéj było jednę z organizacyj tych, które, wytwarzane przez pewne właściwości czasu i miejsca, krew mają bladą, a jednak wrzącą pod smagającym ją biczem wyobraźni, muskuły zanikające pod niszczącym wpływem nerwów, drgających konwulsyjnie pod wpływem najlżejszego choćby wrażenia. Lekarz i psycholog na widok jéj zawołaliby zarówno: ratunku dla istoty téj ze zwichniętą równowagą władz ciała i ducha! dla harfy téj, któréj struny jedne śpiewają zbyt głośno, a inne śpią w niemém milczeniu!
Śmiało i badawczo patrzała w twarz towarzysza swego i ze szczupłemi ramiony, skrzyżowanemi u piersi, zwolna, zcicha mówić mu zaczęła, jak bardzo szczęśliwą czuje się tém, że tu przybył, że o mnóztwo rzeczy zapytać go na-