Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i batystowa bielizna przyjemniéj głaszcze skórę, niż grube płótno... Szkoda tylko, że wszyscy ich mieć nie mogą... a trzeba... żeby mieli..
Lusia zarumieniała się, spuściła oczy i szepnęła z cicha:
— To prawda!
Julek zwrócił się do Otockiego, prowadząc daléj przerwaną przed chwilą rozmowę.
— Nie zazdroszczę panu — mówił — częstego widywania tych ludzi, którzy chmarami zwykle spadają na wielkie hotele, aby roztaczać tam cały blask bogactw swych i tytułów...
Otocki czuł się widocznie zmieszanym nieco; z rozwagą jednak odpowiedział:
— Ależ bywają niekiedy pomiędzy nimi ludzie nieźli i dobrzy....
— A ja — porywczo zawołał młody człowiek — ja! ja! — powtórzył — zaręczam panu, że są to pozostałości czasów minionych, wstrzymujące pochód ludzkości i które ludzkość...
— Juleczku! — zawołała nagle pani Aniela — co téż ty mówisz? Są to przecież ludzie możni i tacy rozumni...
Tu i pan Marcelli powoli mówić zaczął:
— Rzeczywiście! rzeczywiście! ja sam widuję czasem wielkich panów, przychodzących do biura z interesami. Niektórzy z nich są bardzo grzeczni, a przytém tak im jakoś łatwo o wszystkiém mówić, z każdym się obejść....
Julek uśmiechnął się wzgardliwie i zwrócił się do ojca:
— I ojcu nigdy nie przyszło na myśl, że różnice, zachodzące pomiędzy położeniem ich i ojca, są krzyczącą niesprawiedliwością?
Pan Marcelli ze zdziwieniem popatrzał na syna, a gdy nakoniec wyrozumiał myśl jego, wzruszył zwolna ramionami i odpowiedział: