Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O! jakże tego było tam wiele i zarazem jak mało! Złotówki srebrne, miedziane dziesiątki i czworaki, trochę zmiętych rublowych banknotów, okryło sobą część stołu i widokiem swym wprawio panią Anielę w pełne radości osłupienie.
— Dużo! bardzo dużo! — zawoła ze splecionemi dłońmi i wzrokiem wlepionym w dziedzictwo syna.
— Bardzo mało! — szepnął pan Marcelli i gorzki uśmiech przebiegł mu po wązkich wargach i wygolonych błyszczących policzkach.
Zaczęli liczyć powoli, uważnie, w milczeniu, raz tylko przerywaném głośnym okrzykiem pani Anieli, gdy wśród miedziaków błysnął różowy, wartość dziesięciu rubli przedstawiający, papierek. Żadna marząca wesoła dziewczyna nie powitała pierwszéj róży wiosennéj z tak rozkosznym uśmiechem, jakim był ten, który oblał twarz kobiety na widok téj zgniecionéj szmatki.
— Zkąd to? — zapytała i bystro spojrzała w twarz mężowi.
On odpowiedział:
— A wtedy... kiedy to, pamiętasz, otrzymałem gratyfikacyą i zostawiłem u siebie tę assygnatkę... na cygara...
— Cóż? a cóż było z cygarami?
— Nie paliłem ich wcale przez czas jakiś.
— A! — zawołała — i mówiłeś mi wtedy, że cię gardło boli!
Uśmiechnął się tak blado i sucho, jak uśmiechał się zwykle. Lecz ona patrzała na niego z uszczęśliwieniem niewymówném.
Koniec końców, oszczędności Ryżyńskich, przez lat dziesięć na rzecz syna czynione, wynosiły summę rubli około trzysta. Zebraną ona być mogła cudem prawie.