Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 067.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oddechy dwóch głęboko uśpionych osób; Lusia zrywała się z pościeli, w białéj odzieży, niedbale zarzuconéj na szczupłe ramiona, bosemi najczęściéj stopy, cicho, jak mała kotka, przebiegała bawialnią, wsuwała się do kuchenki i starannie, a bez najlżejszego szelestu, drzwi za sobą zamykała.
— Śpią już? — zapytywał Julek.
— Aż chrapią! — z cichym chichotem odpowiadała dziewczyna.
Wtedy zrzucał on z tapczanika szczupłą swą pościel, stawiał na nim zapaloną lampkę, i ze staréj, małéj skrzynki, od któréj klucz nosił przy sobie, wydobywał podarte najczęściéj książki, zszarzane broszury, wymięte, zbrudzone dzienniki różnych rozmiarów i formatów. Było ich czasem tak wiele, że kryły się prawie pod niemi szare i białe paski osłaniającego tapczanik drelichu.
Przestali już prawie być dziećmi. On był wysmukłym, zgrabnym młodzieńcem, którego szczupłość i wiotkość przypominała roślinę wybiegłą i chwiejną. Ona rosła powoli i była małą, lecz obok wpadłéj piersi i chudych ramion, które znamionowały podlotka, przy lnianych włosach swych, miała bladość gorącą i nieco przywiędłą, po któréj przebiegały błyski lotnych myśli i drgnienia namiętnych wzruszeń. Na nizkich stołkach, albo na chropowatych deskach podłogi, przy tapczaniku siedząc, pochwytywali książki z kartami, wypadającemi ze zszarzanéj oprawy, albo zmięte i śladami mnóstwa rąk poznaczone dzienniki, i czytali, — to jest: jedno z nich czytało przytłumionym głosem, a drugie, z twarzą, opartą na dłoni, rozżarzone oczy w twarz czytającego, jak w tęczę, wlepiając, słuchało. Ze szpargałów tych i świstków, szeleszczących w ich dłoniach, w gorące głowy ich i śpiesznie oddychające piersi lał się deszcz nazw, okre-