Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiąc tuż przy żelaznym piecyku, wydającym z siebie wieczny swąd węgla i przypalonéj olejnéj farby, a godzinami całemi ślęcząc nad hotelowemi księgami, po których mieniły się i krzyżowały białe i żółte światła. Jego zdrowie! jego oczy! Były to dlań pyły tak marne, że bez wieści, ni śladu utonęły w morzu trwogi o nią, którém oblały go słowa lekarza.
Dnia tego Otocki rachował naprzód długo i starannie dochody swe i rozchody, a potém, w pierwszéj wolnéj chwili, udał się do Ryżyńskich i stoczył z panią Anielą długą i ożywioną rozmowę, wśród któréj pani Aniela podjęła się wynaleźć pensyą taką, co-by, jak najwyższą skalę naukową, łączyła z jak najlepiéj ubezpieczoną moralnością i — jaknajmniejszemi wymaganiami pieniężnemi. Na drugi szczególniéj z pomiędzy trzech warunków tych, Otocki kładł nacisk szczególny.
— Wolę, — mówił — aby mniéj trochę umiała, lecz aby była dobrą i uczciwą...
I dodawał:
— Będę się starał, aby ludzie hojniéj mię obdarzali. Muszę być usłużniejszym i śmieléj léźć im w oczy, niż dotąd.
Usłużność jednak przychodziła mu z trudnością, a lezienie w oczy, pomimo, że, zrzekłszy się dotychczasowych przesądów, silił się na nie, było mu już wprost niemożliwém. Dla tego pensya, na którą Lusia chodzić zaczęła, była jedną z najtańszych; ile razy zaś Otocki gryźć się tém zdawał, pani Aniela pokazywała mu torbę sporych rozmiarów, do żołnierskiego tornistra podobną, a książkami wypchaną, którą dziewczynka, chodząc na pensyą i z pensyi, na plecach swych nosiła.