Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybyć z daleka, a w którego usposobieniach spoczywała zagadka ich losu, stawał téż przed ich wyobraźnią owinięty w mgłę, pełną uroczystéj tajemniczości, śród któréj przybierał potężną, a nieubłaganą postać starożytnego Fatum. Złote hafty, zdobiące kołnierz i rękawy jego ubrania, wyglądały jak wyroki, pisane niepodobnemi do wyczytania hieroglifami. Fatum to i te hieroglify wisiały nad ich głowami i stały przed ich wzrokiem przez długie nieraz dnie i tygodnie. Przybywał nakoniec... jutro już przybyć miał, rozpowinąć się z mgieł tajemniczych i ludzką stopę postawić na brudnéj podłodze sal kancellaryjnych. Pan Marcelli wychodził do biura, a pani Aniela, odprowadzając go do połowy wschodów, zamiast zwykłego niepokoju, miała w oczach wyraz przerażenia. Idąc obok siebie, nie mówili do siebie nic i rozstawali się w milczeniu; za to, usłyszawszy kroki wracającego męża na wschodach, kobiéta wypadała z mieszkania i spotykała go tak pośpiesznemi, że aż zdyszanemi pytaniami:
— Cóż? cóż? widziałeś? mówił z tobą? jakiż on?
Niekiedy pan Marcelli uśmiechał się blado i z uspakajającym gestem mówił:
— Nic, nic; zdaje się, że dobrze będzie!
Częściéj jednak wzruszał zwolna ramionami i wymawiał:
— Kto go wié?
Znaczyło to, że potężne Fatum nie raczyło jeszcze zrzucić z siebie mglistéj swéj opony; że zatém wyrok, wypisany złotemi nićmi na kołnierzu i rękawach jego ubrania, wyczytać się jeszcze nie dał. Znaczyło to, że po dniu tym nastąpić miały liczne jeszcze dnie, w których pani Aniela zbiegać będzie ze wschodów na spotkanie męża,