Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaduma. Nie była strwożoną znalezieniem się wśród miejsc i osób obcych; zdawało się tylko, że myślała nad czémś chmurnie a spokojnie.
Chłopiec pierwszy przerwał milczenie.
— Cóż? — zapytał — ze wsi przyjechałaś? cóż tam na wsi? Jak to wygląda?
— Alboż sam nie widziałeś? — odpowiedziała z cicha, lecz śmiało.
— Żebym widział, tobym nie pytał. Co ja widział? Żółte ściany i koniec. Czy i na wsi są takie żółte ściany?
Tu rzucił ręką, wskazując brzydkie, monotonne, żółte, jak ośrodek jaja, ściany rodzicielskiéj bawialni.
Dziewczynka spojrzała dokoła i odrzekła:
— Nie! Takich ścian tam nie ma.
— A cóż jest?
Z powagą i niezmąconym spokojem wyliczać zaczęła:
— Drzewa, takie zielone... ptaki, kwiaty, żyto, kury, indyki takie wielkie, koty... wszystko!
— Patrz! patrz! — rzekł Julek — to tam dużo ładnych i ciekawych jest rzeczy! Szczęśliwa jesteś, żeś to wszystko widziała.
Dziewczynka wymówiła krótkim i dziwnie suchym tonem:
— Nie!
— Co? nie? — zapytał Julek.
— Ja nie jestem szczęśliwą! — odpowiedziała.
— A dla czegoż to? Przecież do klas nie chodzisz i na takie żółte ściany od urodzenia swego, tak jak ja, nie patrzałaś! To i czemu nie jesteś szczęśliwą?
— Ot, zwyczajnie, — rzekła — sierota i koniec.
— No! matki i ojca nie masz, już słyszałem o tém. Z dziatkiem dziś się poznałaś i zdaje się, że nie wielką