Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieszczoty i prośby o przebaczenie; ale ona nie odpowiadała im, nie słyszała ich może w téj chwili. Nieruchoma i osłupiała, pogrążyła się całkiem w ciemnych przepaściach rozmyślań, pełnych żalów zapóźnych, wyrzutów sumienia okrutnych i bezsilnéj rozpaczy.
Dwie siostry patrzały na siebie z trwogą i zawstydzeniem.
— Dlaczegośmy powiedziały jéj wszystko? — szepnęła Teofila.
— Dlaczego nie milczałam dłużéj? — powtórzyła Helena.
Dlaczego nie milczały? dlaczego mówiły? można-ż dziwić się słabym, że nie mają siły, albo zapytywać rozpieszczone dzieci, dlaczego zranione nie kryją łez swych, i nie tłumią, swych jęków?
Po długiéj chwili milczenia, Teofila powstała i powolnym krokiem udała się w głąb’ mieszkania. Nieprzeparta siła pociągu wiodła ją do tego pokoju, w którym upłynęło kilka najpiękniejszych, najszlachetniejszych może chwil jéj życia. Był to pokój, w którym niegdyś widywała Stefana. Teraz panował tu gruby zmrok wieczoru, rozświecony tylko smugami jaskrawego światła ulicznych latarni, wpływającemi przez dwa szerokie okna. Młoda kobieta, z pochyloną głową, z załamanemi dłońmi, stanęła śród migocących tych świateł i łzawemi oczyma rozglądała się wkoło. Tutaj upłynął krótki, lecz jedyny roz-