Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi różnych postanowień. Być może, iż nowy zapał ten i nowe postanowienia nie posiadały w sobie większych, niż poprzednie, zadatków trwałości, niemniéj przecież zupełna dobra wiara, a nawet wielce energiczne przejęcie się własnemi słowami, przebijały się w spójrzeniu, postawie, dźwięku głosu, w całéj, słowem, powierzchowności młodego człowieka.
Stefan wysłuchał słów przyjaciela w zupełném milczeniu. Z razu wlepiał w niego wzrok zdziwiony, potém przestał na niego nawet patrzéć i, spuściwszy oczy, siedział zamyślony i nieruchomy.
— I cóż, Stefanie? co myślisz o wszystkiém, com ci powiedział?
Pytanie to Maryan zadał tonem, który usiłował uczynić żartobliwym, przebijała się w nim jednak żywa niecierpliwość. Jakkolwiek pewnym był słuszności tego, co wygłosił, to jednak z niepokojem oczekiwał odpowiedzi towarzysza.
— Myślę o tém — odpowiedział Sieciński — iż w twojéj postawie uosobione stoi w téj chwili przede mną wielce osobliwe zjawisko moralne. Jakto! kilka więc zaledwie tygodni pracy trudnéj i niemiłéj wystarczyło, abyś tak dalece zmienił swój sposób zapatrywania się, i w ogólności na życie ludzkie, i wyłącznie na twe własne położenie! Gdybyś powiedział mi po prostu: „nie podołam zadaniu, które przyjąłem na siebie w chwili zapału i uniesienia, nie wy-