Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niesłychanie sprzeczną z tą, jaką młody człowiek uczuł się w wyobraźni swéj ogarniętym, przebiegając oczyma piérwszą stronicę drugiego rozdziału czytanego dzieła. Rozdział ten traktował o przedmiocie, do wysokiego stopnia nieponętnym, trywialnym, nieestetycznym: o stosunku różnych rodzajów gruntu do różnych gatunków nawozu. Maryanowi zdawało się, że z prozaicznych tych i wcale nieceremonialnych kartek ulatuje ostry i silny zapach świeżo poruszonéj gleby, i bardziéj jeszcze niesalonowa woń rozsianych po glebie téj i użyźniających ją materyi. Im daléj posuwał się w czytaniu, tém silniéj podlegał niepożądanéj téj i niemiłéj złudzie wyobraźni. Otaczająca go, rodzinna dlań niejako atmosfera, złożona z delikatnych woni, napełniających zazwyczaj wytworne mieszkanie, znikała przed wyziewami, ulatniającemi się z książki, która z grubijaństwem realizmu, i nieubłagannością naukowych faktów, wyprowadzała na jaw coraz nowsze, liczniejsze szczegóły, próby, sposoby gatunkowania, mieszania, sztucznego wyrabiania rzeczy niezmiernie pożytecznéj, ale najmniéj pod słońcem poetycznéj.
Z wolna i z wyrazem niesmaku na twarzy, Maryś podniósł się z siedzenia, zapalił drugie cygaro i zbliżył się do okna. Siedziéć dłużéj w cieniu chińskiego muru, pod wpływem nieprzyjemnych uczuć, wzbudzonych w nim rozdziałem o nawozach, było mu już dnia tego zupełnie niepodobném. Za oknem słońce