Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 389.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wczy wziąwszy rozbrat z dotychczasowém życiem, jąć się pracy...
— Nad czém? — tonem zwątpienia zapytał Maryan.
— Nad samym sobą — wymówił Stefan.
— Nad samym sobą — z zamyśleniem powtórzył młody Brochwicz — i do czegoż mnie praca ta doprowadzi?
— Do tego, aby, zdobywszy to, czego nie posiadasz, czego posiąść nie dały ci ani wychowanie, ani sposób, w jaki upłynęła znaczna część twéj młodości, módz działać lepiéj, a raczéj inaczéj i do okoliczności stosowniéj, niż działa ojciec twój, i zdziałać to, czego on zdziałać nie jest w możności.
Maryan powstał z siedzenia. Wrażliwa natura jego, wstrząśniona jeszcze uczuciami, jakich dnia tego doświadczał, rzuciła mu gorącą falę krwi do policzków, oczy rozżarzyła niecierpliwą ciekawością, namiętném niemal pragnieniem przeniknienia do gruntu myśli przyjaciela i swych własnych zarazem wrogich niedostatków. Pochwycił obie ręce Stefana i, ściskając je mocno w swych dłoniach, zawołał:
— Czego nie posiadam, Stefanie? czego posiąść nie dały mi wychowanie i piérwsza młodość? Myślałem o tém nieraz, myślę i w téj chwili, ale... nie widzę dość jasno w samym sobie... nie jestem pewny, czy sądzę siebie słusznie, czy nie ujmuję sobie czegoś