Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 386.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie módz, jak poddać się mu z pochylonemi karkami i wyrazami: jakoś to będzie! na ustach. Niebawem zacząłem szukać przyczyn, z których wynikły zjawiska, rażące mnie i zasmucające. Znalazłem pomiędzy niemi takie, co, z grubych sił fizycznych, z materyalnej przemocy dokonanych faktów powstałe, nieprzeparte były i niepodobne do skruszenia; ale spostrzegłem, że istnieją jeszcze i inne, od tamtych niezależne, przyczyny, leżące wprost już i tylko w psychicznych własnościach ludzi, nad których życiem i nieszczęściami zastanawiałem się, w starych nałogach i wyobrażeniach, w leniwstwie ciał i odrętwiałości umysłów...
— Spostrzegłeś to! — z niezwyczajném ożywieniem przerwał Stefan.
Zaraz, gdy Maryan mówić zaczął, usiadł on naprzeciw niego, słuchał go z wielką uwagą i zajęciem. Zdawało się jednak, że ostatnie słowa młodego Brochwicza najmocniéj go z pomiędzy wszystkich innych uderzyły, że nawet oczekiwał ich i od nich tylko spodziewał się jedynego możliwego, poważnego wyniku toczącéj się rozmowy.
— Tak — mówił daléj Maryan — spostrzegłem to, ale czy wiész, Stefanie, że wraz z tém spostrzeżeniem powstało w umyśle moim inne, nad sobą samym uczynione. Czém-że w istocie byłem? człowiekiem nie gorszym zapewne od tych, którym przypisywałem leniwstwo, ospałość, niezgodę z wymaganiami czasu