Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szukać pociechy, ulgi, zapomnienia w tém, co mu dzisiaj wydaje się występném, obrzydliwém, lub co najmniéj niedorzeczném? A siostry nasze? a młodsze rodzeństwo, którego nie będziemy w możności wychować tak nawet, jak nas wychowano? Obraz to strasznéj nędzy, mój bracie, okropnych upadków moralnych i przerażającéj przyszłości, która jednak, powiedzmy to sobie stanowczo, spotkać nas nie powinna.
Przy ostatnich słowach, iskra zapału błysnęła w oku Stefana, ale wnet zgasła. Nie był on z natury swéj skłonnym do uniesień, myśli, jakie wypowiadał, miały widocznie w głowie jego rozumową podstawę, i dążyły do jakiegoś praktycznego rezultatu, który zjawiał się przed nim w określonéj już formie.
Józef słuchał słów brata z twarzą opartą na dłoni, ze zmarszczką na czole; podzielał widocznie w duchu bolesne obawy Stefana, ale nie domyślał się, do czego zmierzała mowa jego.
— A więc cóż czynić mamy? — zapytał w zamyśleniu.
— Wólkę zostawić tobie — odparł Stefan — i w świat wyruszyć po chleb, zarobek, spokój — po przyszłość!
Zamieniwszy te słowa, obaj bracia milczeli przez chwilę. I teraz jeszcze Józef nie zrozumiał dobrze