Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tymczasem na ziemi. Jutro znajdą się pewno dla nich jakie ławki.
— A ty, Anusiu, gdzie sypiać będziesz? — zapytał Józef.
— Ja? — rzekła Anna, jakby po raz piérwszy przypomniała o samej sobie; — tutaj, — dodała, wskazując po krótkim namyśle wazką i twardą kanapkę izby, w któréj się znajdowali.
— Myślałem, że urządzicie tu sobie małą bawialnią, — zarzucił Józef.
— Salon! — z goryczą szepnęła Katarzyna.
— Zapewne, — odpowiadając bratu, rzekła Anna, — pokój ten będzie naszą bawialnią; nic mi jednak nie przeszkadza sypiać tutaj, a każdego ranka pościel swą wnosić do tamtéj izby. Inaczéj zresztą być nie może, ponieważ tam jest dość miejsca dla Kasi tylko i dla dzieci.
— Ależ strasznie niewygodnie ci będzie z takiém wędrowném posłaniem, — zarzucił brat najstarszy, który, jako najpiérw przybyły do Wólki, poczuwał się widocznie do obowiązków i odpowiedzialności gospodarza domu. Ale Anna nie słyszała jego uwagi; z najmłodszą siostrą, utuloną w objęciu, pochylała się ku starszéj i cichemi słowy namawiała ją do spoczynku.
Stefan od kilku chwil nie spuszczał wzroku z twarzy Anny. Czoło jego, ciężko schmurzone w czasie rozmowy z Katarzyną, rozjaśniło się, w za-