Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dka! czy niéma tu pokojów piękniejszych od téj izby?
— Niéma, Klemensiu! — odpowiedział brat — izba ta jest najpiękniejszą ze wszystkich, jakie się tu znajdują.
Dziewczynce usteczka drżały, jak zwykle bywa u dzieci, którym się na płacz zbiera.
— Ja chcę wrócić do Siecina! — zawołała nagle. — Czy my już nigdy nie wrócimy do Siecina?
Wielkie, niespokojne jéj źrenice, przesunęły się po wszystkich twarzach z wyrazem żałosnego pytania, ale nikt jéj na razie nie odpowiedział. Pochyliła się nad stołem i, wyciągnąwszy rączkę, pochwyciła nią rękę siedzącego naprzeciw brata.
— Braciszku! — zawołała żałośniéj i niecierpliwiéj jeszcze, niż wprzódy — czy my już nigdy nie wrócimy do Siecina?
Stefan podniósł na dziecię wzrok łagodny, lecz poważny.
— Nigdy — wymówił krótko.
Strumień łez popłynął z czarnych oczu dziewczynki, ale z bezwiedném okrucieństwem dzieci, nie rozumiejących doniosłości swych pytań, niewiedzących, jakie bóle wzmagają, i jakie rany rozjątrzają pociskami swych słów naiwnych, targnęła silniéj rękę brata, i raz jeszcze zawołała: