Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łzy wstrzymały się pod powiekami pięknéj panny. Oczy jéj z wyrazem przywiązania spoczęły na twarzy Stefana, pochylonéj nad jednym z otwartych przed chwilą tłómoków.
— O, Anusiu — szepnęła — jak ja ci zazdroszczę twego męztwa i panowania nad sobą... chciałabym naśladować cię, ale nie mogę... mnie serce pęka...
W téj chwili wiejska służąca, w grubym fartuchu i chustce na głowie, wniosła samowar. Anna zwróciła się do najstarszego brata.
— No, panie gospodarzu — rzekła — spodziewam się, że masz klucze od swoich zapasów. Proszę cię o nie. Zaraz urządzę dla was wszystkich herbatę.
Było to w tém smutném rodzinném zebraniu piérwsze słowo, swobodniejszym nieco tonem wymówione. Na bladych ustach młodéj dziewczyny, która je wymawiała, zarysował się uśmiech; zarazem wzięła ona w objęcie młodsze dziecię i posadziła je na kanapie; starszych chłopców przyprowadziła do stołu, poczém przysunąwszy dla siostry jedyne poręczowe krzesło, jakie znajdowało się w izbie, i otuliwszy ją ciepłym szalem, zajęła się przyrządzeniem gorącego napoju. Stefan powstał z nad tłómoków, które otwierał i porządkował, i usiadł także przy stole. Wtedy kółko osób, zebrane pod światłem lampy, przedstawiło widok niepospolicie smutny.