Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się w sieni samowara i przeciągłe skrzypienie żórawia u studni.
Jeden ze starszych braci przerwał piérwszy milczenie. Zwrócił się twarzą do izby, powiódł dokoła ciemno-szaremi oczyma, na których dnie palił się ogień głębokiego bólu, przemocą powściąganego, i zatrzymał wzrok na grupie, utworzonéj z siedzącéj w futrze panny i trojga, do kolan jéj przytulonych, dzieci.
— Kasiu — rzekł głosem, który silił się na brzmienie łagodne, lecz był nieco surowym — dlaczego nie zdejmujesz futra i kapelusza? płakałaś przez całą drogę... dość już tego... bądź choć trochę mężniejszą.
— Kasiu! — zawołało najmłodsze dziecię, ośmielone snadź odezwaniem się brata — rozwiąż mi tę nieznośną chustkę... tak mi gorąco!
— Jeść mi się chce! — zawołał z kolei starszy chłopiec i przysiadł na ziemi w postawie skurczonéj i smutnej.
— I ja także jeść chcę! — powtórzył drugi, mocując się nadaremnie z pętlicami swego paltota, którego rozpiąć i zdjąć z siebie nie umiał.
— O czém-że ja myślę? — zawołał najstarszy brat, szybko idąc ku drzwiom — powinniście oddawna pić już herbatę! Każę zaraz przynieść samowar!
Jakby rozbudzona głosami, które odezwały się