Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na i słomy. Wszystkie okienka czworaku zaświeciły złotawo od rozpalonych ognisk. Po chwili, z kominów wywinęły się nici dymu, które potem rozwijały się w kłęby, wilgocią powietrza w dół parte, rozwiewały po dziedzińcu szarą mgłę i ostrą woń sadzy. Deszcz nie padał, ale wszystko na świecie: niebo, ziemia, drzewa, dachy i płoty, zdawały się być tylko co wyjętemi z wody. Parobkom, pomimo ruchu i pracy, nie musiało być ciepło. Chłodna wilgoć marcowego poranku rosiła żółte skóry ich kożuchów. Kobiety także odpoczynku nie miały. Warzyły u ognisk strawę ranną i południową, w baljach lub nieckach kąpały dzieci, czesały je i przyodziewały w czyste koszule.
Jaśka i Krystyny już w domu nie było. Oboje wyszli zaraz, gdy tylko parobek ukończył obowiązkową swą robotę. Poszli do karczmy milewskiej, o wiorstę odległej od Wólki. Karczma ta u końca Milewa — długiej i dostatnio zbudowanej wsi położona, miała dużą izbę, ławami i stołami otoczoną, po jednej stronie sieni, a długą i ciemną stajnie podrugiej. Wszystkie ściany i sufity były zczerniałe i chropowate, wszystkie podłogi ubijane z gliny, i od mnóstwa stóp, które oddawna je deptały, pogięte w głębokie doły.
Teraz w izbie było tłumno i gwarno. Milewscy chłopi zeszli się tutaj w celu zobaczenia i pomówienia ze swym adwokatem, który już od lat dwóch prowadził proces ich o łąki i orne grunta przeciw dawnemu ich dziedzicowi, Dzielskiemu. Przez Mikołaja zawiadomieni o tym, że pan adwokat poranku tego z Leśnej przejeżdżać będzie, przyszło kilkunastu najroztropniejszych może, a może poprostu tych, którzy z wygrania procesu największą korzyść osiągnąć mieli i największe nań ponosili koszta. Chodziło o to, czy dadzą pełnomocnikowi rubli pięćset, czy nie dadzą? Jeżeli dadzą, proces napewno i w blizkiej przyszłości