Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 026.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

owszem bardzo czarne; ale twarz blada niezmiernie, i jakby stara. Potem w oczach ma coś takiego, coś takiego, że nie umiałabym opowiedzieć co, a jednak pewna jestem, że to bardzo dobry człowiek.
— Zkądże wiesz o tem?
— Opowiadał Madzi takie rzeczy, z których wnieść mogłam, że bardzo kocha swoją matkę i jest dobrym synem.
— To bardzo piękna strona charakteru, moje dobre dziecko, ale zarazem bardzo naturalna; zresztą słowa ludzkie tak często nie zgadzają się z ich czynami, że całkiem zawierzać im i wnosić z nich o człowieku nie należy.
— O, moja mateczko! czyż podobna z wieczną niewiarą patrzeć na ludzi? To byłoby bardzo smutno!...
— Niewiara ta, dziecko moje, przychodzi wraz z ciężkiem doświadczeniem życia, — smutno odpowiedziała pani G., — młode serce twoje mieć jej nie może, i dałby Bóg, aby ona jak najpóźniej w niem zawitała...
Kamila umilkła i zamyśliła się. Cisza w ogródku panowała zupełna; z daleka tylko dochodził tam turkot powozów na oddalonych ulicach miasta i jednostajny, cichy szum rzeki. Różowe promienie zachodzącego słońca barwiły szyby i szczyty lip, a między gałęziami rozłożystej gruszy blado błyszczał wschodzący młody księżyc.
— Jak tu u ciebie dobrze i miło, mateczko, to raj dla mnie! — szepnęła w zamyśleniu Kamila.
Pani G. spojrzała na córkę przeciągle, macierzyńsko, i odrzekła cicho:
— O innem ja szczęściu, o innym raju marzyłam dla ciebie, gdyś była dziecięciem, niestety!... — I westchnęła głęboko.
— O moja matko droga! — rzekła dziewczyna, — nie żałuj niczego dla mnie, jam szczęśliwa zupełnie. Jestem młoda