Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na własnych tylko polegać siłach, oczy miała spuszczone, a wyraz twarzy bardziej jeszcze surowy i dumny, niż zrana w czasie wizyty pana Kaliksta Graby. Miasto M., zbudowane na wysokiej górze, ma kilka wąskich i krętych ulic, które spuszczając się w dół, prowadzą do szerokiego koryta jednej z największych rzek w kraju. Domy tych ulic drewniane, jednopiętrowe, ozdobione staroświeckiemi facjatkami o jednem oknie, stoją na spadzistościach, pochyłe, jakby zawieszone w powietrzu. Tu jednak, jak wszędzie, myliłby się ten, ktoby sądził z pozoru, bo te niepokaźne domki miały swe wielkie dogodności, a mianowicie ogródki, któremi niemal każdy z nich był otoczony i prześliczny widok na rzekę i rozkładające się na przeciwnym jej brzegu przedmieście. Zresztą były to zwyczajne mieszkania mniej zamożnych ludzi: rzemieślników, drobnych handlarzy, starców obojej płci, potrzebujących świeższego powietrza, niż te, jakie znaleźć można było na paradnych ulicach miasta i częstszych, bo nie ukrytych za wysokiemi piątrami domów, słonecznych promieni.
Kamila z szerokiej i głównej ulicy, na której znajdowała się pensja pani D., weszła na jedną z tych małych, skromnie zabudowanych uliczek; z tej przeszła na inną podobną i kilka razy zwracała się to w prawo, to w lewo, nigdy nie oglądając się i nie namyślając, jak osoba doskonale znająca drogę, którą idzie. Wreszcie w końcu jednej z uliczek ukazał się szafirowy pas rzeki, po którym igrały czerwone promienie zniżającego się słońca, i wzrok Kamili zatrzymał się na małym, błękitno pomalowanym, otoczonym podobnemi sztachetkami, domku, zgrabnie i czysto rysującym się na tle owocowych drzew małego ogródka. Skoro tylko domek ten ukazał się spojrzeniu idącej panny, wyraz jej twarzy zmieniać się zaczął, jakby dotknięty czarodziejskiem zaklęciem. Oczy jej podniosły się od ziemi, w którą dotąd były