Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przegląd swojej tualety w zwierciadle, pan Kalikst Graba odwrócił się, ziewnął szeroko, i rzekł do siebie:
— Istna niedola z temi wszystkiemi siostrami i siostrzenicami! Przyzwoitość kazała, abym przybywszy do M., odwiedził Matyldę, inaczej siostra dobrodziejka przy widzeniu się dostałaby swoim zwyczajem kurczów i palnęłaby mi na dobitek kazańko; i o czemże będę mówił z tym dzieciakiem? Gdybyż była przynajmniej dorosła, mógłbym w ładne oczki spojrzeć, choć to siostrzenica, a w tak bliskim pokrewieństwie kanoniczne prawa wzbraniają podobnych zachcianek. Ale hm, hm, hm! któż dziś zważa na kanoniczne i niekanoniczne prawa? pewno nie ja! Szkoda, żem tej błaźnicy nie przyniósł cukierków, ułatwiłoby to konwersację!...
Skończywszy ten zaszczytny dla braterskiej i wujowskiej miłości swój monolog, w ciągu którego nerwowe drganie przebiegło mu raz usta i część policzka, niecierpliwie rzucił się na fotel.
Śliczne i piękne oprawne albumy pani D., w których zapewne niejedna piękna i zajmująca rzecz się mieściła, nie zdawały się go wabić, patrzył ku drzwiom i z cicha pogwizdywał.
Tymczasem pani D., opuściwszy salon, zwolna przeszła wschody, prowadzące na pierwsze piętro i weszła do dużej sali, będącej salą nauki dla dorastających pensjonarek. Tam przy długim w środku stojącym stole, siedziało kilka panienek zajętych pisaniem.
— Matyldo W., — rzekła pani D., zwracając się do jednej z nich, — wuj twój, pan Kalikst Graba przyjechał i chce ciebie widzieć, czeka w bawialnym salonie.
Matylda nie wydała tego okrzyku radości, z jaką zwykle dziewczęta będące na pensji i długo oddalone od swoich, witają przybycie krewnych, zwróciła się tylko do przełożonej