Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ma soeur est bien née” — powiedział do niego kiedyś obrońca równości powszechnéj...
Chciałam pójść za moją matką, ale usunęła mnie lekko od siebie i rzekła:
— Pozostań z gośćmi, Wacławo; przyjdziesz do mnie potém...
Pojęłam, że nie chciała, aby mój nawet wzrok dojrzał piérwsze chwile jéj znękania.
Pan Władysław szybko zbliżył się do mnie:
— Nie daję bynajmniéj za wygraną — wymówił — i zostanę tu jeszcze przez czas jakiś, aby wyczerpać wszystkie środki ratunku...
Otworzyłam usta, aby mu podziękować, ale nie pozwolił mi nawet zacząć...
— O! nie dziękuj mi pani — rzekł żywo — jestem prawnikiem i pragnę należycie pełnić powinności mego zawodu...
— Zdaje mi się — przerwałam — że jeszcze bardziéj jesteś pan dobrym człowiekiem.
Uczynił ręką gest pewnéj niecierpliwości.
— Mniéjsza o to! — rzekł — wszak nie chodzi paniom o moje współczucie, ale o moję pomoc, którą im jestem obowiązany.
— Współczucie takiego jak pan człowieka — przecięłam mu znowu mowę — nie ubliża bynajmniéj, lecz przynosi bardzo zacną pociechę...
— A więc macie je panie zupełne i bardzo serdeczne! — zawołał, i mimo zniecierpliwienia, z ja-