Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym przy jego boku najpiérwszym latom młodości? Uparcie tkwiła we mnie myśl, że tak być musiało, że matka moja, pomimo zajść swych i roztargnień światowych, pomimo zresztą serdecznych około mnie starań, nosiła w sercu wspomnienia minionéj przeszłości. Śród gwaru i ustawicznego ruchu, w jakim obie pogrążone byłyśmy, spostrzegłam nieraz na jéj twarzy wyraz taki, jakby w ciszy i tajemnicy, nieprzystępnéj nikomu, żałowała czegoś, za czémś tęskniła, lub jeszcze skarżyła się na coś przed kimś niewidzialnym, z kim w głębi myśli swéj rozmawiała. I wyglądała wtedy tak, jakby porównywała siebie do owego wędrowca, o którym mi kiedyś mówiła, co, przez życie całe gnany wyobraźnią w coraz inne a inne miejsca, poczuł wóz swoich przeznaczeń zatrzymujący się na wydmie piasczystéj, o dopiekającym skwarze słonecznym i ostro wiejących wichrach...
Pewnego dnia przyniesiono mi z poczty kilka listów. Były to odezwy koleżanek, z któremi na pensyi łączyły mię węzły, jak nam się wtedy zdawało, wiecznéj przyjaźni. Z mniejszą lub większą przyjemnością odczytywałam te pisma, gdy podniósłszy oczy na siedzącą naprzeciw mnie moję matkę, spostrzegłam, że patrzyła na mnie z pewnym niepokojem, jak mi się zdawało, połączonym z ciekawością. Wyraźnie widziałam, że chciała coś wyrzec do mnie, o coś mnie zapytać, ale wahała się i usta jéj raz nieco zadrgały. Po długiém milczeniu ozwała się na-