Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak szeptał tuman czarny, któremu na imię Smutek, który za bratem swym, Bólem, przychodzi i, gdy tamten krew wytacza, on sączy w nią truciznę powoli... powoli...
I już nic...
Kędy życie sercem tętni, kędy potok myśli płynie, kędy pręży się Wola — królowa, i do stóp królowej sługi — siły przybiegają — już nic!
Tylko ten las, głęboki, samotny, spokojny..., mchy, paprocie..., od ludzi, od świata...
Nic. Ze skabiozą białą oko w oko... z obłokiem skrzydlatym nad głową... sen bez snów...
Cóż ja wiem?... Nikt nie woła... To wiem. I nic.

....................

...U wezgłowia mego wtedy stanęły dwa białe, wysokie Anioły.
Z dwóch stron wezgłowia mego dwa Anioły stanęły — i gdy skrzydła ich szerokie pochylały się nademną, jak nad dzieckiem spłakanem chylą się macierzyńskie dłonie, jeden rzekł:
Bóg.
A drugi rzekł:
Polska.
Piórami skrzydła swego oczu mych dotykając, jeden rzekł:
Bóg wie!
Pióra skrzydła swego na sercu mi kładąc, drugi rzekł:
Polska woła.