Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z pod skrzydła czarnego kapelusza błysnęła w gorącej źrenicy iskra dumy i głos dławiony wzruszeniem nad siły wymówił:
— Za ojczyznę!
Odpowiedzią był długi, długi śmiech, złożony z gwizdnięć długich i ostrych. Kilka kropel śliny bryznęło z ust gwiżdżących na czarne okrycie tamtej.
— Ojczyzna! Kiek-sa? Nie widziałam! nie słyszałam! Nie przy mnie pisane! Pańskie wymysły! Nie rozumiem!
Głos od wzruszenia drżący, od krwawej obrazy zdyszany, odpowiedział:
— Więc może to zrozumiesz: córka moja... chora niebezpiecznie!
— No to doktorów dla niej najmiesz, do gorących krajów ją powieziesz... gołąbkami karmić i winkiem słodkiem poić będziesz i — wyzdrowieje! Nic wam, panom i królom, złego nie stanie się, nic was nie ugryzie, od wszystkiego potraficie wykpić się swoim edukowanym rozumkiem i — pieniędzmi!
Wtedy kobieta smukła i biała, w okryciu, na którem, wśród połyskujących paciórek, świeciło mętnie parę kropel śliny, zawołała:
— Zła jesteś! zła jesteś — zła jak piekło!
I, szybko odwróciwszy się, szła ku wyjściu, prowadzącemu z bramy na ulicę. Ale uczyniwszy kilka kroków stanęła, obu rękoma powiodła po rozognionych policzkach, po bolącem czole i — wróciła.
— Słuchaj, Julko! Niesprawiedliwa jesteś, zła jesteś, ale na dnie takiej otchłani! I winną czuję się prze-