Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krzywda... krzywda... Czy ty wiesz, co to krzywda? Ty nie znasz żadnej krzywdy... ty sama, sama krzywdzicielka! No to i ciesz się, ale do mnie nie przychodź! Czego do mnie podeszłaś?... Czy ja ciebie wołałam? Ja nad swojem śmietniskiem... To moje; to mój dom; moje królestwo! Ty do tego nie masz prawa. A może wy już i śmietniska chcecie biednym ludziom odebrać? I odbieracie! Deskami ogradzają... Moda teraz taka nastała, aby śmietniska deskami ogradzać... Byle najbiedniejszemu człowiekowi ostatni kęsek chleba z gęby wydrzeć... Ale niedoczekanie wasze! Nie ja wygrzebię, to pies wygrzebie... lepszy on od was... Czup-czyk-czyk-czyk...
Zdyszana, trzęsąca się, z białkami oczu krwią zaszłemi, odwróciła się, pochyliła nad pieskiem i ruchem porywczym kość z przednich kończyn mu wyrwawszy, wrzuciła ją do torby. Poczem kij swój w całej długości wyciągając, z zapalczywością poczęła krukiem w śmietnisko uderzać, wymrukując szybko, namiętnie, sycząco swoje:
— Czyk-czyk... szukaj... szu... szu... szu-szu... kaj! czyk-czyk!
Skoczył i ucztą posilony, syczącem wzywaniem zagrzewany, szukać począł, ale ona, po kilkakrotnem zapalczywem uderzeniu krukiem o pagórek śmiecia, z taką samą zapalczywością, z jaką uderzała, obróciła się do kobiety, w skamieniałej nieruchomości o parę kroków od niej stojącej. Przelewał się w niej, gotował się, warczał kipiątek palący, gorzki, — i wylewać go z siebie musiała!
— Dom piękny!... Miłosierdzie! Litość nad nieszczęśliwem dzieckiem! Dobrodziejstwa! Phi! phi! phi!