Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez inny głos, niewieści także i także rozgniewany, ale z młodszém i przyjemniejszém brzmieniem.
— Moja mamciu! Albo to tatko myśli kiedy o nas? Albo to tatko dba o to, co z nami będzie?
Trzecia niewiasta, także znać młoda, podchwyciła:
— Przecież my nie piérwsze lepsze, żeby gościa jak jacy chłopi przyjmować... Co kuzyn Kaprowski pomyśli sobie, że nawet wina...
— Ależ na miłość bozką, Madziu, Róziu, Karolciu... — spróbował odezwać się głos męski, basowy i widocznie zmartwiony.
— Milczéć! — z wybuchem nadzwyczajnym przerwała mu najstarsza z krzyczących niewiast; — będziesz mi tu jeszcze gębę otwierał. Nie z chamką ożeniłeś się i dzieci twoje nie chamskie dzieci! Z Kaprowską ożeniłeś się i uszanowanie miéj! Czy słyszysz?
— Słyszę, Madziu, ale myślę sobie, że z krewnym nie trzeba tych ceremonij robić i w naszym stanie... wino...
— W naszym stanie! W naszym stanie!... W twoim stanie, nie w moim! Łapciastym szlachciurą byłeś i łapciastym szlachciurą zostałeś! Trzeba było ze swoją chamką Krystyną żenić się a Kaprowskiéj nie brać... Dureń!
Po téj ostatniéj nucie, która z energią wielką zakończyła szumny ten pasaż, słyszéć się dało głośne stuknięcie drzwiami i na ganek domu, w dwa cienkie