Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pliwego znoszenia marnego życia. Tego wszystkiego pozbawiony a zatopiony w stojącej wodzie, stałbym się prędko zgniłą rybą.“ Wprawny w dyalektykę, potrafił on ten swój sybarytyzm duchowy upozorować argumentami, którym częściowej słuszności odmówić nie podobna. „Społeczeństwa ludzkie — powiadał — są jak rośliny, których korzeń ciemny i szorstki w ziemi, a korona buja w powietrzu barwna i świetna. Tak jest wszędzie, tak być musi i u nas. Nierozsądnym zapewne jest ten, kto zaprzecza użyteczności korzenia i nie udziela mu odpowiednich starań; ale niesprawiedliwym ten, kto koronie odmawia, nie tylko prawa bytu, ale wysokiego w ogólnej ekonomice życia znaczenia. Sprowadzenie wszystkiego do użyteczności jest pojęciem ciasnem i poziomem. Jeżeli użyteczność przedstawia w całokształcie bytu żywioł najcenniejszy, powinniśmy wszyscy powrócić do czasów pasterskich i zająć się hodowaniem i dojeniem kóz. Wieki przecie pracowały na wytworzenie takiego kapitału nagromadzonej już pracy, który pewnej przynajmniej garści ludzi udziela istnienia jaknajbardziej od grubej materyi, a jaknajmniej od ideału swobody i piękności oddalonego. „Na tem też zależy cały dorobek cywilizacyi — i to jest najwidoczniejszym jej wyrazem.”
Gdyby pod to słowa można było podłożyć, jako ich życiowy komentarz, obraz pracy duchowej, mieograniczającej się na dyletanckiem przez lat kilka tłumaczeniu „Kaina,“ to sądzimy, że panna Zdrojewska, ze swym zdrowym rozsądkiem, nie mogłaby mu była odrzec, że we wszystkiem, co powiedział, nie ma wcale prawdy; boć wobec dzisiejszego różniczkowania się zajęć ludzkich nie podobna zapędzać wszystkich ludzi, bez względu na ich usposobienie i uzdolnienie, do rolnictwa i związanych z niem obowiązków, choćby się uznało w całej pełni zasadnicze jego znaczenie. Ale właśnie to jest cechą znamienną Zdzisława, że on o wszystkiem umie ładnie mówić, ale zaprządz się do pracy istotnej w celu spełnienia obowiązku społecznego nie ma wcale ochoty. Mogła więc panna Seweryna odeprzeć jego wywód twierdzeniem, że cywilizacya nie jest wiecznem używaniem szczęścia i piękności. Zdzisław zaś dowiódł i niezręczności i braku panowania nad sobą, gdy na zapytanie Seweryny, dlaczego, wiedząc o różnych składnikach cywilizacyi, wyrzuca je ze swego o niej pojęcia, odpowiada tonem kapryśnika po francuzku: dla tego, że mi się to nie podoba, dodając jeszcze, iż prawo, któremu najchętniej ulega, brzmi: to mi się podoba lub nie.
Zbyt wielka w tej rozmowie zarysowała się różnica pomiędzy pojęciami panny Zdrojewskiej, poważnie się rozpatrującej na zadania obywatelskie, a lekkomyślnym Zdzisławem, ażeby mogła być mowa o trwalszej pomiędzy nimi spójni duchowej. Podobali się sobie wzajemnie, pokochali się nawet silnie; ale pójść razem z sobą było im niepodobna. To, co odtrącało estetę od „dzikiej,“ co mu ją psuło, kiedy się przy niej znajdował: niedoskonała francuszczyzna, brak szyku na ulicy, ręka niedość delikatna, sposób zachowania się w towarzystwie nie zawsze stosowny wedle pojęć modnych — były to rzeczy drobne, które łatwo nawet u takiego Zdzisława szły w zapo-