Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie, nie zapewniłoby jej utrzymania: pozostawała więc tylko praca fizyczna. A że ją mogła złączyć ze stanowiskiem żony człowieka uczciwego, sympatycznego i niezależnego, którego pokochała, więc nie trudno jej było zdecydować się na oddanie ręki Jankowi Bohatyrowiczowi. I tylko powinszować sobie mogła tej decyzyi, gdy na swatanie jej z morfinistą Teosiem Różycem, miała krótką, ale decydującą odpowiedź: jestem już zaręczona.
Całkiem odmienuą sferę odmalowała Orzeszkowa w powieści p.n „Dwa bieguny“ (1893). Głównemi charakterami są tu Zdzisław Gronowski i Seweryna Zdrojewska, stojący na dwóch przeciwnych krańcach moralnych. Zdzisław to jednostka przeestetyzowana, do lekkiej zabawy jedyna, do pracy poważnej nieudolna. Umie on mówić gładko, potoczyście, ma dowcip, wiele czytał, grubości i pospolitości nic znosu talentu nawet literackiego mu nie brak — tłómaczy „Kaina“ Byronowskiego; ale, uczyniwszy użycie hasłem wyłącznem swego życia, jak wielu mu podobnych, woli stłumić w sobie uczucie, aniżeli przezwyciężyć swoją antypatyę do pracy ciągłej i celowej, oraz swe wstręty do ludzi i rzeczy, które smak jego estetyczny rażą. Czuł on próżnię w duszy, przez którą nalatywał mu „wiatr melancholii“ i starał się ją zapełnić najrozmaitszemi materyałami, do których należały wciąż rozszerzane stosunki towarzyskie, blizkie i „na wzajemności usług oparte,“ znajomości z najświetniejszemi przedstawicielkami choreografii i hipodromii, najróżnorodniejszego rodzaju sporty i żarliwe uprawianie muzyki fortepianowej, zaczytywanie się w poematach aż do wyuczenia się ich na pamięć nawet... branie różnych lekcyi, jako to: gimnastyki, fechtunku, gry na instrumentach, najniepospolitszych języków, najmniej rozpowszechnionych. Dni, tygodnie, miesiące niekiedy upływały, przy coraz to zmienianych rodzajach materyałów rozrywki, znośnie, ba, przyjemnie i wesoło; ale potem w czarę życia sączyły się znowu krople rozczarowania, dopóki nie przyszedł do głowy jakiś pomysł nowy zapełnienia pustki wewnętrznej. Ustawicznie targany był najsprzeczniejszemi uczuciami, które boleść mu sprawiały, ale zarazem upoważniały go do mniemania, że jest czemś wyższem od swego otoczenia, które żyło poprostu z dnia na dzień, ani myśląc, że za granicami życia powszedniego, letniego, jest i inne, górne i gorące. „Są to natury uboższe — mówił sobie Zdzisław — mniejszemi zdolnościami serca i głowy obdarzone, — i takie tylko osiągają spokój i harmonię. Dlatego, że natura stworzyła cię wyższym duchowo, musisz więcej cierpieć. Dlatego, że nie jesteś grubą, ale subtelną porcelaną, mieści się w tobie alembik do warzenia trucizn.“
Ta subtelna porcelana umiała się, naturalnie, cenić i służyć do użytku powszedniego nie chciała. O obowiązkach obywatelskich myśleć, zająć się oświatą i dobrobytem ludu — to zadanie przechodzące jego siły. „Jestem dzieckiem cywilizacyi, — mówił do swej kuzynki Seweryny, która go nakłania, żeby na wsi osiadł, — tak nawykłem do pieszczot i uroków swojej matki, że niepodobna mi obchodzić się bez nich. Potrzebuję wrażeń, które wprawiają w ruch myśl i uczucie, a także tych przyjemnostek, drobnych zapewne, przelotnych i marnych, ale których summa znakomicie dopomaga do cier-