Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiego musu. Starszyzna utrzymywała nawet, że w dnie niemieckie klasy były daleko cichsze, i istotnie mówiono znacznie mniej, byleby nie posługiwać się językiem niemieckim.
Z pomiędzy nauczycieli najlepiej i najwdzięczniej wspomina Eliza profesora języka i literatury polskiej, Ignacego Kowalewskiego. Był to młody, wysoki blondyn, łagodny, uprzejmy i wymowny. Miał wielki talent wykładania, a przy lekcyach literatury deklamował pięknie i w sposób obudzający zamiłowanie do utworów piśmiennictwa, zaznajamiając z literaturą wieku XVI i XVIII. Poezye Mickiewicza znajdowały się w bibliotece pensyjnej; czytywano je przy lekcyach i po za lekcyami, jako też wiele rzeczy Kraszewskiego, Korzeniowskiego, Chodźki, Syrokomli.
Było to w ogóle czytaniny zalecanej, pozwolonej i wzbronionej, dużo. Z francuzkich autorów poznała wtedy Eliza Marmontela, Lamartine’a, Chateaubriand’a, kontrabandą przyniesione na pensyę powieści Sandeau, Sanda, Dumasa i Suego. Z niemieckich autorów znała, kończąc pensyę, przynajmniej nazwiska i ustępy dzieł najsłynniejszych; wraz z Wandą Wasiłowską (siostrą Konopnickiej) i Leontyną Niemiryczówną czytała „Don Karlosa“ Schillerowskiego. Z powieści polskich „Pojatę“ czytała ze sto razy, a bohater „Kollokacyi“ rozmarzył ją; wiedząc, że będzie bogatą, obiecywała sobie, że, jak bohaterka Korzeniowskiego, poślubi ubogiego i szlachetnego młodzieńca.
Nauki szły Elizie łatwo, pracy miała niewiele, zawzięcie pisała wiersze. Była też wspólnie z parą innemi koleżankami autorką większości wypracowań zarówno polskich, jak francuzkich. Towarzyszki znosiły jej kajety, czasem stosy kajetów, a ona „kropiła“ ćwiczenia po kilka i więcej na jeden temat, za co otrzymywała zapłatę w formie przepisywania na czysto własnych jej wypracowań gramatycznych, przykładów i arytmetycznych zadań, kaligrafię bowiem miała okropną, tyleż prawie zawierającą kleksów, co liter. W ostatniej atoli klasie z ćwiczeniami polskiemi źle poszło; Kowalewski nauczył się rozpoznawać jej styl, czy też rodzaj myśli, i zaczął ją odkrywać w pracach przez jej koleżanki przedstawianych. „To panna Pawłowska pisała“ — mówił, odrzucając kajet. Musiała tedy zaprzestać roboty i swoje zeszyty własnoręcznie przepisywać.
W ciągu pięciu lat, które na pensyi spędziła, miała Eliza dwukrotne odwiedziny babuni, co w jej wieku było trudem i ofiarą niemałą, gdyż wtedy, przy braku kolei, swemi końmi jechało się z Grodna do Warszawy trzy doby. Zresztą Eliza miewała z domu dość częste listy. Pisywała matka i babcia, przysyłano pieniądze nietylko dla zapłacenia pensyi, ale i na osobiste wydatki; za te pieniądze sprawiała koleżankom bale, sobie najcudowniejsze kajety, oprawy do książek i t. p.
Kiedy w Maju 1857 roku matka przyjechała odebrać Elizę z pensyi, 15-letnia panienka z żalem i płaczem żegnała zakonnice, koleżanki, klasztor, ale na trzeci dzień już prawie o tem wszystkiem nie myślała. Zwiedzała z matką Warszawę: jeździły do ogro-