Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeszcze w miesiąc późniéj Bolesław pisał znowu do swego przyjaciela.
„Piszesz mi, że jedziesz do mnie, że jesteś już na połowie drogi, Bóg ci zapłać, ale jeżeli chcesz widziéć raz jeszcze biednego Anioła duszy, którego połowa porwana już w niebo, pośpieszaj!
„Płomyk gaśnie, kilka już tylko sekund upłynie na zegarze czasu, a zostanie po nim — garść popiołu.
„Od tygodnia Wincunia już nie wstaje.
„Po całych dniach, jak biały posąg leży naprzeciw otwartego okna i patrzy, to w blade słońce jesienne, to we mnie.
„Kilka dni temu nie mogłem się opanować, pochwyciłem jéj ręce i okryłem je pocałunkami; krzyknęła i zarzuciła na twarz przezroczysty rąbek białéj swojéj sukni. Gdym nachylił się do niéj i chciał powiedziéć jéj słowo mego serca, z przerażeniem ujrzałem, że była zemdloną.
„Nie myliłem się, czytając w jéj oczach...
„O! straszne, dziwne zrządzenia losów: „o falo! niewierna falo, a tak wierna!”