Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeśli pokochasz, niech ci ta miłość serce wygryzie i mogiłę otworzy, bo, co raz związane, związane na wieki!
„Tysiącem okropnych błyskawic mózg mi przeszywa myśl, że mógł-bym jeszcze pochwycić ją i unieść do mego cichego zakątka, miłością owiać gorącą i szczęściem uzdrowić... Mogła-by jeszcze żyć i być szczęśliwą, a ja? ach, gdyby przede mną otworzył się raj, obiecujący niewysłowione rozkosze przez wiekuiste wieki, wolał-bym jeszcze, niż go otrzymać, posiadać ją choć krótko, choć rok, miesiąc, choć dzień jeden...
„Ale kiedyś tam w kościele grały organy, i przed ołtarzem ksiądz wiązał stułą i czytał modlitwy...
„Trwoga, rozpacz, szaleństwo mię zdejmuje, pióro wypada z ręki, przed oczyma ciemno... przyjacielu mój, przybywaj, abym w rozumnych oczach twoich wyczytał znowu kierunek drogi mojéj, bom go zagubił, abym z ust twoich posłyszał o sprawiedliwości Bożéj, bo straciłem o niéj pojęcie...”
W parę tygodni po wysłaniu tego listu, Bolesław pisał znowu do pana Andrzeja.
„Wczoraj zjechało się do Niemenki pięciu doktorów, sprowadzonych przeze mnie z różnych miast, między nimi było parę imion sławnych w kraju całym. Długo bardzo badali chorą, potém zamknęli się na dłuższą jeszcze naradę, do któréj nie przypuścili nikogo z profanów, a tylko zawezwali miejscowego