Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do innych, a ten brak podobieństwa wzbudził we mnie szacunek dla pana i sympatyą, o któréj mam prawo myśléć, że dłużéj będzie trwała niż inne; bo jakkolwiek kobieta słabą jest, a nawet grzeszną, to zawsze siła rozumu i szlachetności mężczyzny wywrzéć na nią musi wpływ atrakcyjny i przykuć ją do siebie.
Pani Karliczowa mówiła to z uniesieniem i zapałem, pan Kalixt powstał zwolna zupełnie spokojny.
— Coś pani powiedziała — rzekł — nie dziwi mię, bo spodziewałem się, że prędzéj czy późniéj usłyszę z ust jéj te słowa. Stałość moja względem pani nie była wcale szaleństwem, ani marzycielstwem; dla jednego i drugiego jestem zbyt realistą i może za starym, — miała ona zupełnie inne podstawy. Gdym panią poznał, zajęłaś mię pani naprzód jak szczególna psychologiczna zagadka; wpatrzyłem się w panią i zdało mi się, że czytam jakąś dziwną książkę, któréj jednę kartę pisał anioł, drugą szatan. Zaczytałem się w duszy pani i w twarzy pani i pokochałem. Ale zarazem wzięło mię pragnienie, aby z prześlicznéj księgi wydrzéć karty, pisane przez szatana, a anielskie tylko pozostawić pismo. Ażeby tego dopełnić, potrzebowałem być mężem pani, być z panią ciągle i w zamian kart wydartych, wkładać w księgę ducha pani inne, przeze mnie samego pisane. Tak stanie się, mogę nawet powiedziéć, że od dnia dzisiejszego tak stało się. Gdy zostanę mężem pani, nie będę leżał u jéj stóp z kadzielnicą uwielbień w ręku, bo rola męż-