Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pnia razi poczucie estetyczne, bo nigdy nie są oni na swojém miejscu i najczęściéj tylko śmiech obudzają. Nie bierz pani jednak tego za pychę z méj strony; lubo wysoko cenię zaszczyty rodowe, jakie posiadam, strzegę się jednak téj matki grzechów śmiertelnych, jak ognia, dla tego głównie, że jest ona także matką wszystkich śmiertelnych głupstw; ale jestem przekonany, że ludzie niemajętni, a zasługujący na szacunek, nie napadają często progów naszych salonów, bo nie mają na to czasu; ci zaś, którzy to czynią bez innych powodów, jak chęci zabawy i popisania się stosunkiem z nami, nie szacunku są warci, ale usunięcia od nich axamitnego fotelu i srebrnego półmiska. Oto więc są powody, dla których ośmieliłem się wynurzyć przed panią swoje życzenia; do nich przyłącza się jeszcze ten, że, jako zawołany gospodarz, trochę fabrykant i trochę literat, pragnął-bym prowadzić życie choć bynajmniéj nie odludne, ale spokojne, z czém i pani zgodzisz się zapewne.
Umilkł pan Kalixt i znowu, paląc cygaro, spokojnemi zupełnie oczyma wodził machinalnie po tytułach, leżących na stole dzienników. Ale w twarzy pani Karliczowéj zaszła wielka zmiana. Rozlała się po niéj bardzo niezwykła jéj powaga, połączona z pewnym rodzajem zadowolenia.
— Panie K., — rzekła po chwili milczącego przypatrywania się rozumnéj i zupełnie zimnéj na pozór twarzy gościa — postępujesz pan ze mną otwarcie