Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

legami po całych nocach, a gdy wracał do domu, wpatrywał się w pogodny wschód słońca i łzy zawstydzenia płynęły mu z oczu. Nieraz rzucał się do nóg żony, błagał ją o przebaczenie, przysięgał miłość, obsypywał ją najczulszemi pieszczotami; ale tego samego dnia nudził się już z nią śmiertelnie, wyjeżdżał, a wróciwszy obchodził się z nią zimno, niekiedy ironicznie i twardo.
Wincunia patrzyła na to wszystko, a myśl jéj, rozbudzona i dojrzała w cierpieniu, wniknęła w głębiny ducha Alexandra. Czytała w jego duszy, jak w otwartéj księdze, a czytając, zakryła nieraz oczy z przerażeniem. Dowiadywała się o rzeczach, o których nie miała wprzódy pojęcia; na istocie, najbliżéj z nią związanéj, uczyła się ciemnych tajemnic natury ludzkiéj.
Tak upłynęło kilkanaście miesięcy od owego zjazdu sąsiadów u proboszcza i powrotu Alexandra z domu rodziców.
Na smętném i jednostajném tle tego przeciągu czasu, kilka scen dobitnie zarysowało się w życiu młodéj kobiety i czarnemi plamami wyryło się w jéj pamięci. Raz, w pewien dzień zimowy, Alexander wyjechał z domu według zwyczaju swego, nie mówiąc Wincuni o celu swéj wycieczki. Ale ona wiedziała, że dnia tego u Szlomy na sali obchodzono imieniny jednego z jego przyjaciół. Nadszedł długi zimowy wieczór dla samotnéj kobiety; dziecię, które cały dzień szczebiotało i bawiło się obok młodéj matki,