Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale po-za tém zaczynały się tajemnicze głębie jéj istoty, cienie, śród których trudno było-by oku śmiertelnika rozejrzéć się wyraźnie.
Raz w życiu kochała; była zakochana tysiąc razy.
Piérwsza miłość jéj była prawdziwa i szlachetna, ale nieszczęśliwa i zdradzona; po niéj nastąpiły już tylko miłostki. Było ich także mnóztwo, jak latem motylów na łące. Przychodziły pojedyńczo, ale czasem téż przychodziły po dwie, trzy i kilka razem; jedne z nich były silniejsze, inne słabsze, a wszystkie miały trwałość motylowego życia, i cała różnica, jaka zachodziła między niemi, była taka, jaka zachodzi między motylem podzwrotnikowym o skrzydłach z purpury i lazuru, a północnym bratem jego bladożółtym lub niebieskim.
Bardzo młodo wydana zamąż, młodo owdowiała, niezależna, bogata pani Karliczowa miała w życiu swém parę bardzo groźnych romantycznych awantur, w których dobra sława jéj znaczny szwank poniosła i zachwiała się społeczna pozycya. Ludzie mówili, że piękna wdowa uniesiona wtedy była miłością, a w istocie uczucia jéj w owych porach były niczém więcéj, jak owemi podzwrotnikowemi motylami o purpurowych skrzydłach.
Jak daleko w tych licznych miłostkach zachodziła piękna kobieta? Czy śród nich były dla niéj inne granice, niż chwilowéj zachcianki, szału, popędu? Nikt nie wiedział z pewnością i wszystko, co ludzie