Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogła. Zasadniczéj treści nauki Chrystusowéj nie znała i nie zastanawiała się nad nią nigdy; ale unosiły ją w zachwyt formy, obrzędy, blaski lamp, palących się u ołtarzy, dymy kadzideł, błyszczące baldachimy i stroje celebrantów. Gdy na wielkich uroczystościach kościelnych znajdowała się śród tego wszystkiego, zazdrościła chińskim kobietom, które mają prawo własnoręcznie palić złocone papierki przed swemi bożyszczami, nie mogąc zaś uczynić tego, kupowała girlandy z róż i offerty ze złota i srebra i zawieszała niemi ołtarze. Rzym był dla niéj ideałem i świętém miastem, księgą ulubioną płomieniste i extatyczne pismo Świętéj Teresy, kaznodziejami uwielbionymi kapłani włoscy.
Z nabożeństwa podobna do południowych kobiet, i inne cechy posiadała raczéj hiszpańskie lub włoskie, niż rodzinne. To téż namiętnie kochała trzy punkta świata: Rzym, Paryż i Hiszpanią. Kochała Rzym, bo tam dusza jéj zapalała się u ogni, płonących w Bazylice w chwilach wielkich obchodów i rozpływała się w kłębach wonnych kadzideł; Paryż, bo tam był szał światowy, szmer uwielbień, wir zabaw odurzający; Hiszpanią, bo tam było gorąco, gorąco... namiętność wiała od gajów pomarańczowych, paliła się w płomienistym szafirze nieba i w śniadych twarzach czarnookich Hidalgów...
Najulubieńszą dla niéj epoką dziejową, nad którą najczęściéj rozmyślała, o któréj najlepiéj lubiła czy-