Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 2.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byś tak odezwała się przy kim, narobiła-byś mi wstydu. Powinnaś co do towarzyskiego życia zupełnie zdać się na mnie, bo więcéj znam świat od ciebie, a teraz powiem ci tylko, że ludzie dobrego tonu i chcący wyrobić sobie piękne stanowisko towarzyskie, powinni miéć wiele stosunków i nigdy nie uskarżać się na zbytek gości.
Powiedziawszy to, odszedł, a Wincunia długo siedziała na miejscu zamyślona. Piérwszy raz od ślubu mówiła z mężem o jednéj z praktyczniejszych stron życia i wnet zaszło między nimi nieporozumienie. Wyrzucała to sobie i na siebie składała całą winę. Nie mogła jednak obronić się od pewnego smutku i nie mogła także pojąć, aby dobry ton zasadzał się, jak mówił Alexander, na posiadaniu obszernego mieszkania i aby stanowisko towarzyskie zdobywać trzeba było przyjmowaniem mnóztwa gości. Myśl jéj zaczęła pracować. Ależ, mówiła sobie w duchu, przecież kto przyjmuje więcéj gości, niż mu na to środki pozwalają, traci fundusz a jak go straci, toć trudniéj potém będzie o jakiekolwiek stanowisko towarzyskie.
I niewiadomo jakim procesem myślowym, przy końcu tych rozmyślań, przypomniała sobie słowa Bolesława, które słyszała była od niego kilka razy, że niezłomna prawość, prostota i wytrwała działalność na jakiémkolwiek polu, musi prędzéj czy późniéj zyskać powszechny szacunek. Zdaje mi się, myślała daléj, że właśnie ten powszechny szacunek jest naj-