Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się niemi, ilekroć je ujrzał, i uspokojony odchodził, mówiąc do siebie:
— Miłość moja dla niéj przesadza pozory złego. To zapewne lekka słabość, albo dziecinna zmiana humoru! To przejdzie prędko! O, gdyby już prędzéj była ciągle przy mnie, wyleczył-bym ją szczęściem i miłością!
Po takiéj myśli oddawał się pracy i znowu na czas jakiś stawał się spokojnym.
W piérwszych dniach Lipca, po długiéj niebytności, Alexander znowu zawitał do Niemenki. I tym razem Bolesław był nieobecny, bo wyjechał do powiatowego miasta, dla załatwienia jakichś spraw majątkowych. Alexander dowiedział się o tém jego wydaleniu się z okolicy od swego Pawełka, i może umyślnie wybrał dzień ten dla widzenia się z Wincunią. Zapewne sądził, że w nieobecności narzeczonego serce dziewczyny bardziéj jest bezbronne i łatwiéj przyjmie w siebie wrażenia doznane. Może téż szaraczkowy szlachcic, jak nazywał Topolskiego, imponował mu swoją powagą i rozumem, a tém sprawiał przykrość jemu, przywykłemu do królowania mocą swéj pięknéj twarzy i zgrabnéj postaci, wspomaganéj wielką dozą śmiałości. Bądź co bądź, Alexander przybył do Niemenki wtedy, gdy był pewny, że Topolskiego tam nie spotka.
Tym razem jednak nie był tak wesołym, jak wprzódy, owszem, oblókł się cały w wymowną melancholią,