Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z ust jego, a ona słuchała i szczęśliwą była, i powiedziała: Akibo! ty będziesz wielką gwiazdą, co nad drogami Izraela zaświeci!
„Kolba Sabua był człowiekiem dumnym i twardego serca. Nie posłał on córce swéj na wysoką górę żadnéj żywności, ani żadnéj sukni i mówił: niechaj pozna głód i zobaczy nędzę.
„Piękna Rachela poznała głód i zobaczyła nędzę. Był taki dzień, że nie miała nawet co włożyć w usta Akiby i zamyśliła się bardzo nad tém, że mąż jéj głodny.
„Akiba mówił: nic to, że ja głodny! — i zaczął jéj znowu mądre rzeczy opowiadać, ale ona wstała, z wielkiéj góry zbiegła, do miasta weszła i zawołała: kto mi da miarę jagieł za tę czarną koronę, co ją na głowie noszę! — I dali jéj miarę jagieł, a czarną koronę, co piękniejsza była niźli brylanty i perły, z czoła jéj zdjęli.
„Wróciła na górę, do małéj chatki weszła i powiedziała: Akibo! usta twoje mam już czém nakarmić, ale dusza twoja głodna i pokarmu dla niéj ja nie dostanę! Idź ty w świat i karm duszę swoję wielką mądrością, co z ust uczonych płynie. Ja tu zostanę, przed progiem domu twego usiądę, prząść wełnę i pasać trzody będę i patrzéć na tę drogę, którą ty kiedyś powrócisz, jak słońce, które powraca na niebo, aby ciemności nocy rozpędzić.
„Akiba poszedł...“
Tu głos czytającego urwał się i oczy jego opuściły karty książki, tuż bowiem przy jego ramieniu ozwał się zdziwiony jakby i pytający szept:
— Akiba poszedł? — wymówiła Gołda z szeroko rozwartemi oczyma i oddechem zapartym w piersi.
— Akiba poszedł! — powtórzył Meir i znowu czytać zaczął:
„Piękna Rachela przed progiem domu jego usiadła, wełnę przędła, trzodę pasła i na tę drogę patrzała, którą powrócić miał on, jasny cały od wielkiéj mądrości.
„Siedm lat przeszło. I był wieczór taki, w którym miesiąc leje na ziemię morze srebrnéj światłości, a drzewa i trawy stoją cicho i nie ruszają się, jakby wionął na nie duch Przedwiecznego, co światu niesie pokój i ciszę.
„Tego wieczora, z za wysokiéj góry wyszedł człowiek wysoki i blasy. Nogi jego trzęsły się, jako liście gdy niemi wiatr miota, a ręce podnosiły się do nieba. A kiedy on zobaczył małą, biedną chatkę, łzy wielkim strumieniem puściły się mu z oczu, bo był to Akiba, mąż pięknéj Racheli.
„Akiba stanął przy oknie chatki swojéj, które otwarte było, i słuchał, jacy tam w niéj ludzie gadali.
„Gadała tam żona jego Rachela z bratem swoim, którego ojciec jéj przysłał do niéj. — Powróć do domu Kolby Sabuy — mówił jéj brat; a ona odpowiedziała: — czekam tu na Akibę, i domu jego strzegę. — Brat mówił: Akiba nie wróci już nigdy. On porzucił ciebie i wielki wstyd tobie zrobił. — Ona odpowiedziała: Akiba mię nie porzucił. Ja jego sama posłałam do źródła mądro-