Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaś idzie o Maryą i o człowieka, którego ty, mój Jerzy, tak kochasz.
Gdy tak stałyśmy, milcząc, ona, wsparta na mnie, z suchym ogniem w szeroko otwartych źrenicach, ja z żalem w sercu, na progu salonu zjawiła się ochmistrzyni i oznajmiła pani swéj, że, jak codziennie bywało o téj porze, domownicy różni przyszli do niéj z rachunkami i po dyspozycye. Kobieta ta tak otaczała się przez całe życie zachodami i zajęciami powszedniemi, że rzeczywistość pochwytuje ją teraz w chwilach najbardziéj od nich oddalonych.
Z razu nie usłyszała głosu ochmistrzyni, gdy jednak ta zbliżyła się i powtórzyła oznajmienie, podniosła ciężką głowę i wymówiła, jak przez sen:
— Powiedz im pani... żeby przyszli późniéj!
Kobieta, zdziwiona trochę tym niezwykłym rozkazem, uczyniła parę kroków ku drzwiom, gdy Marya zawołała nagle:
— Niel nie! nie odsyłaj ich pani! idę już, idę!
— Idę! — powtórzyła jeszcze, obu dłońmi pocierając czoło, które wysoko podniosła, i drżącemi rękoma rozpinając płaszcz, którego zapięcie przykro snadź dolegało ścieśnionemu jéj gardłu. Szybko potém, bardzo szybko przeszła przez salon, udając się do sali jadalnéj, gdzie odbywała zwykle z domownikami swymi gospodarskie narady i rozporządzenia.
Utrzymanie ładu, dostatku i sprawiedliwości w do-