Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Klementyno! — zawołała Marya — prezentuj nam teraz swoje albumy.
Wiesz o tém, że przed wyjazdem ze stolicy kupiłam dla Maryi parę najświeższych wydań artystycznych, wiedząc, że wielką jéj tém zrobię przyjemność. Zaniosłam do pokoju Maryi zbiór ten kopii najświeższych arcydzieł malarskich, i po kilku chwilach, siedzieliśmy przy kominku, rozpatrując te piękne rzeczy i gwarząc nad niemi. Natalka należała do grona osób, przypatrujących się i zachwycających, młodsze dzieci bawiły się, jak zwykle, w pobliżu matki.
Nie wyobrazisz sobie Jerzy, jak nam było dobrze i wesoło. Ciebie mi brakło bardzo, ale, pomimo tęsknoty za tobą, nie mogłam obronić się od wpływu téj czystéj i pogodnéj, a tak pełnéj idealnego jakiegoś życia, atmosfery, która otacza Maryą.
Od czasu do czasu spoglądałam na dwoje przyjaciół naszych i myślałam, że równie dobrze dobranéj pary ludzi nie widziałam na świecie. Od dwóch lat, w czasie których nie widzieliśmy go, Adam nie zmienił się wcale. Ma on zawsze tę samę postawę szlachetną i pełną energii, tę samę cerę twarzy, w któréj bladości znać podjęte mozoły umysłu i mnogie noce, spędzone bezsennie nad książkami lub przy łożach cierpień; te same oczy, ze spokojném i chłodném nawet wejrzeniem, na których dnie jednak pali się żar niewygasłych, bo niezmarnowanych, ogni uczucia.
W ciągu godziny, którą z nami przepędził, uważa-