Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na... I taka rozkosz na nich patrzeć... jak oni między ludźmi stosunki sobie robią... coraz wyżej posuwają się... coraz im lepiej... a dla matki zawsze, jak baranki, przyjdą po pracy do domu... w ręce wycałują, za szyję obejmą... „Mamusieczko kochana, ludzie nas szanują i wysoko podnoszą, ale dla mamy, my zawsze dzieci!...“ Jezus, Marya! ile razy mnie się śniło, że tak było, że oni tak idą coraz wyżej i rosną coraz więcej, a do mnie tulą się, całują mię, pieszczą, jak małe dzieci... Co noc prawie tak ich śniłam, a kiedy obudzę się i spojrzę: niema ich! Jezus, Marya! Śmierć, męka, niedola, wszyscy dyabli mnie biorą... zabiłabym się, gdybym nie spodziewała się... że te sny... kiedykolwiek na jawie... Ach, jak ja spodziewałam się! ach jak ja od nich choć listu czekałam!... ach, ach, jak ja tęskniłam, wiele łez wylałam, wiele nocy przy łóżku wyklęczałam, do Boga modląc się i za nich, i o nich... Jezus, Marya! co ja wycierpiałam!... We łzach moich skąpaćbym mogła ich obudwóch... gdyby z moich westchnień zrobił się wiatr, toby ich obudwóch, jak aniołów, do samego nieba zaniósł...
I teraz także miotał nią wiatr westchnień, a gdy z za uszu, z pod żółtej czapki z lodem, czarne, mokre włosy, dwiema strugami na piersi jej spadały, z oczu też jej, na policzki woskowo żółte ciekły dwie powolne, mokre strugi łez.
— I to... moje dziecko... ale inne, inne, inne... Słabe to, niepewne... kiedy nic nie robi, narzeka, że cudzy chleb je... kiedy pracuje... u ludzi w poniewierce i zdrowie traci... Jezus, Marya! gdzie jej do nich! jak ziemia do nieba, tak ona do nich... Śmierć, nieszczęście... żebyż choć za mąż poszła! Ale czy ona taka, jak drugie?... Jednego zraziła... porzucił... tę