Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Jędza.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najlżejszy drobiazg dotkliwie ciężar jego zwiększa; kiedy na wesołość, najdrobniejsza iskra szumny i raźny płomień jej podnieca.
Z gromadnego wybuchu śmiechu wybił się srebrny głos ślusarzowej, wołający:
— Michał, graj! Czemużeś grać przestał? Graj, Michasiu, jeżeli Boga kochasz!
I nim grać zaczął, z ręką na ramieniu urzędnika pocztowego tak podrygiwała, że aż różowe kokardki czepeczka nad głową jej latały. Aleksander zaś Jadwigę ramieniem już otaczał, a Stanisław Paulinę nieco nawet do piersi przyciskał, czemu ona nie broniła się wcale, tylko na narzeczonego zukosa zerkając, do tancerza swego szeptała:
— Bo widzi pan, on jest bardzo zajzdrośny, a jak zmartwi się, czy rozłości, to zaraz fluksyi dostaje...
Teraz ogarnął ich nieledwie szał tańca i śmiechu. Uciecha z rzadkiej zabawy przemieniała ją prawie w dziecinną swawolę. Wszyscy tancerze obtańcowali już z kolei wszystkie tancerki, które w rzadkich przestankach, bez tchu nieledwie, chustkami od nosa wachlowały się i pot z twarzy ocierały. Nareszcie Aleksander z Jadwigą, dla wywinięcia się może ze ściskających dwóch par innych wpadł za przepierzenie; tu uderzył się z jednej strony o Ambrożową, a z drugiej o jej syna, którzy śpiesznie do kuchenki wpadli, i parę razy jeszcze, w tym prawie ciemnym pokoiku, tancerkę swoją okręciwszy, nagle, przy samym owym kuferku, z całej siły ją objął i w ramionach jego zamkniętą, w usta i oczy całować zaczął. Temu uściśnieniu i tym pocałunkom nie broniła się ona o! nie broniła się wcale; a jeżeli