Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego zanurzyły się w jej dłoni i tam pozostały. Innym razem gałąź sosnowa z taką mocą uderzyła ją w czoło, że pozostawiła na niem czerwoną szramę. Gdy weszła na grunta nizkie, czepiać się poczęły jej sukni mokre wikliny, znacząc ją plamami wilgoci i oderwanych od łodyg liści uschłych.
Kilka razy, pochwycona zapewne fizycznym bólem, rękę podnosiła do piersi lub do gardła; oddech jej stawał się coraz krótszym, cięższym, aż dławiąc się, gestem porywczym rozerwała górne zapięcie stanika i, obnażywszy szyję, szła dalej.
Sztywna jej postać w ciemnej sukni, operlonej rosą i uschłymi liśćmi i twarz biała z suchemi oczyma pod czołem, przerżniętem czerwoną szramą, przesuwała się na jesiennem tle lasu coraz dalej i dalej, aż z gęstwin wynurzyła się na przestrzeń swobodną i obszerną.
Stanęła na skraju łąki leśnej, otoczo-