Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na Pietrusię rozgniewana srodze, raz rzekła. — Wiadomo. Babkę ma wiedźmę, co tylko to i wymyśla, żeby ludziom biedę jaką zrobić. Niebawem przecież Stepan ożenił się z dziewką z sąsiedniéj wioski i gadaniny ludzkie o Pietrusi ustały. Widywano ją rzadko; czasem tylko dziewki z Suchéj Doliny, idąc od żniwa lub grabienia, spotykały się z nią, gdy także szła do domu z sierpem lub grabiami i mijając dziewczynę, któréj lata za dwudziestówkę już przeszły, niby tak sobie, ale w rzeczy saméj do niéj śpiewać zaczynały.

— Hyli, hyli szare husi,
Szare husi na Dunaj,
Nie chacieła idźci za muż
Ciepier siedzi i dumaj.

Czasem téż ktoś dawno znajomy, spostrzegłszy ją, z politowaniem głową pokiwał, albo i zażartował. — A cóż, twój Kowalczuk prędko powróci?
Nie prędko, ale powrócił i było to dla niego rzeczą konieczną, bo miał podewsią, po ojcach odziedziczoną ziemię i chatę, w któréj tymczasem cudzy jakiś człowiek, dzierżawca podobno, gospodarował. Dnia pewnego, w niedzielę, gruchnęła po wsi wieść o tém, że Kowalczuk powrócił już z wojska i w swojéj chacie porządek z dzierżawcą robi a wieczorem, kiedy mnóztwo ludzi rozmawiało, piło i tańczyło w karczmie, on sam ukazał