Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyny, której kibić obejmowało jego ramię. Nakoniec, żartobliwie na suknię jej ukazując, przemówił:
— Ten bissus, tak kosztowny i przez was ulubiony, źle strzeże tajemnic niewieścich! Poznaję, żeś przed chwilą kąpała się w Paktolu...
Melissa spojrzeniem po własnej powiodła postaci. Istotnie, pyłki złotego piasku toczonego przez Paktol świeciły gdzieniegdzie na obnażonych jej ramionach i za przeźroczystą osłoną sukni. Zaśmiała się wesoło, ale wnet od sposobu, w jaki na nią patrzał Diloram, tak cała spłonęła, że od czoła do stóp różowe cienie rozpłynęły się po alabastrach jej ciała. Chciała rzec także coś żartobliwego, ale nie mogła, bo Diloram ją mocno do piersi przycisnął. Nie broniła się, owszem, oba ramiona zarzuciła mu na szyję i drżąca, płonąca, gibka, jak powój do topoli, do wysmukłego młodzieńca przylgnęła. Teraz obie ich głowy spoczywały na głowie słonia, łagodnie marmurowemi oczami zdającej się ku nim spoglądać, a usta, to łączyły się pocałunkami, to drżały zaledwie dosłyszalnym szeptem.
Świat zaś stał jeszcze w błękitnawem świtaniu, nieruchomy, bez dźwięków i blasków, a okrywająca wzgórza i równinę gęstwina zieleni