Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bracia.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

całkiem nieszczęśliwym, ale w tem także jest tylko jego własna wina. Wyidealizował ją sobie przed ślubem, tak, jak brata przed jego przyjazdem. Należał zawsze do liczby tych, którzy lepią sobie ludzi na obraz i podobieństwo swoje, a gdy glina rozsypuje się pod wpływem czasu, spostrzegają, że inne dźwigała kształty, niż mniemali. Zdarzyło mu się to w życiu po wielekroć, zdarzyło się i z żoną. Teraz dowiedział się, że ona także jest rozczarowana i niezadowolona. Zwierzała się z tem przed siostrą: on nie uczynił tego nigdy przed nikim. Chciał wprawdzie zwierzyć się przed bratem, ale okazało się, że – nie ma brata.
Ogarnęły go i ogarniały po brzegi dwie ciemności, największe w świecie: samotność bezbrzeżna i zwątpienie o sobie całkowite. Szedł z głową spuszczoną, z plecami więcej niż kiedykolwiek przygarbionemi. Myślał o tem, że zmarnował życie. Gdyby był nie porzucił karyery artystycznej dla Zapolanki, byłby dziś może sławnym, uwielbianym i, tak jak Wiktor, wesołym i dzielnym. Że nie posiadał wielkiego talentu do malarstwa, tego był pewny, bo gdyby go posiadał, mógłby i tutaj tworzyć i być artystą... Jednak, czy to tylko za pomocą wielkich talentów ludzie torują sobie drogę w świecie? On ze swoim niewielkim utorowałby ją sobie także, gdyby, według słów Wiktora, umiał był dobrze robić łokciami i od pierwszego wstępu na szerszą widownię życia nałożył na siebie cenę wysoką. Ale on miał zawsze skłonność do wątpienia o wartości swojej i wszystkiego, co w nim było; nie obrachowywał, nie spekulował...