Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bracia.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

próżności dalej zajdzie i zdobędzie sobie więcej, niż gdyby był safandułą i chodził po świecie cichym kroczkiem, ze spuszczonym nosem. Zresztą masz troje dzieci. Jedno ci się nie uda, drugie się uda, a zawsze dobrze będzie. Szczęśliwy z ciebie człowiek, mój Zeńku, i, jak Boga kocham, tak cieszę się tem, że aż mi płakać chce się z radości!
Tu objął i po kilkakroć uścisnął brata, z oczyma naprawdę wilgotnemi od rozrzewnienia. Zaraz też zaczął mówić, że nie ma z córką kłopotu najmniejszego. — Najprzód jest jedynaczką, a następnie ma taką ciotkę, siostrę matki, która przepada za dziewczyną; od śmierci nieboszczki trzyma ją prawie ciągle u siebie, stroi, pieści i pewno wkrótce za mąż wyda. Ta ciotka jest wielką jego dobrodziejką, bo gdyby nie ona, miałby po owdowieniu kłopot ogromny z panną dorastającą. Odbywając często podróże obowiązkowe i prawie nigdy nie przesiadując w domu, trudno bardzo zajmować się edukacyą panny, a potem w świat ją wprowadzać. Ale to wszystko wzięła na siebie ciotka, on zaś tylko dostarcza pieniędzy na wydatki córki, czasem odwiedza ją u ciotki, a niekiedy, w czasie swobodnym od pilnych zajęć, bierze ją do siebie na parę tygodni lub miesięcy.
Opowiadał o tem wszystkiem ze zwykłą werwą, ale co chwila rzucał spojrzenia na drogi ogrodowe, prowadzące ku domowi. Znać było, że już rad byłby odejść, dla poszukania kompanii nieco liczniejszej. Zenon to spostrzegł, wstał i zaproponował powrót do domu.
W drodze spotkali Kazia, który, rozbiegany